Wielki pech Dominika Glinki znakomicie wykorzystał jeżdżący w barwach McLarena - Patryk Krutyj. Po tym jak na pierwszym okrążeniu okazało się, że w bolidzie Dominika system chłodzenia silnika został źle ustawiony przez jednego z mechaników, więc ubiegłoroczny mistrz zmuszony został do zakończenia wyścigu już na jego początku. Pech tego zawodnika otworzył szanse na zwycięstwo innym, o co cała czołówka dzielnie i mądrze walczyła.

Po udanej sesji kwalifikacyjnej, wygranej przez Dominika, po padoku krążyły plotki, że nie pojedzie on w niedzielnym wyścigu. Jak się jednak okazało, wielu się pomyliło i ujrzeliśmy go na starcie. Około godziny 21:00 wyścig ruszył z nim samym na czele.

Do pierwszej kolizji doszło tuż po tym, gdy kierowcy ruszyli ze swoich pozycji startowych. Na zjeździe do pierwszego zakrętu błąd popełnił Mateusz Kowal (reprezentujący barwy Lotusa), który nie mogąc zapanować nad bolidem uderzył w tył bolidu Łukasza Damsa (Renault). Ten z kolei przy dość silnym uderzeniu nie miał szans wyhamować do pierwszego zakrętu, czego skutkiem było "zgarnięcie" z toru Karola Bednarczyka oraz Dawida Kowala. W efekcie tego wszyscy trzej pospadali na ostatnie pozycje.

Następny incydent miał miejsce na 7 okrążeniu. Wtedy to w stłuczkę również zamieszany został Mateusz Kowal. Atakując Rafała Cupała, źle obliczył drogę hamowania i w następstwie tego uderzył w bolid Red Bulla. Ten z kolei obrócił się o 360 stopni (spadł z 4 na 11 pozycję).

Byliśmy również świadkami fascynującej walki, pomiędzy dwoma zawodnikami Ferrari oraz Dawidem Kowalem. Przez kilka okrążeń mogliśmy podziwiać ich zacięta rywalizację, ponieważ przez pewien okres jechali bardzo blisko siebie. Tylko znakomite wyszkolenie kierowców sprawiło, że nie doszło do kolizji, a cała ich walka była jedną z ozdób wyścigu.

Więcej kraks w wyścigu nie mieliśmy, ale za to podziwiać mogliśmy efektowne spiny Radosława Cupała. Zawodnik ten, jadąc na ostatniej pozycji postanowił "pobawić" się na torze, za co od szefostwa dostał mocną reprymendę. Nie dziwi ten fakt, ponieważ w świecie Formuły Jeden nie powinno być miejsca na tego typu zachowanie. Kierowca ten zapowiedział podczas konferencji, że podobne zdarzenie już się nie powtórzy. Oby rzeczywiście tak się stało.

Po 33 okrążeniach, zawodnicy ujrzeli wyczekiwaną flagę, w czarno - białą szachownicę. Jako pierwszy na metę wpadł Patryk Krutyj (McLaren), na drugiej pozycji dojechał Łukasz Dams (Renault), a trójkę na podium zamknął kierowca Williamsa - Adam Krzysztofiak. Na pechowym czwartym miejscu linię mety minął Grzegorz Wolanin (Force India), a tuż za nim na piątej oraz szóstej pozycji duet Ferrari: Łukasz Jasiński oraz Patryk Rogozik. Na siódmym miejscu dojechał Dawid Kowal (Team Lotus), na ósmym Karol Bednarczyk, a tuż za nim na dziewiątej pozycji drugi kierowca Teamu Lotus - Mateusz Kowal. Dwie ostatnie pozycję zajęli bracia Cupał - Rafał oraz wygłupiający się w końcowej fazie wyścigu Radosław. Na dwunastej pozycji znalazł się Dominik Glinka (Williams).

Tak więc za nami kolejne Grand Prix tego sezonu. Mimo kłopotów technicznych, lider klasyfikacji nadal utrzymuje bezpieczną przewagę nad resztą stawki, a cała ta kompania kolorowych bolidów kontynuuje tourn'ee po Europie. Już za tydzień zawitamy na węgierski Hungaroring, by tam po raz kolejny przeżywać wielkie emocje.