Seria
F1 | 4 września 2013
Wznowienie sezonu w nocnym GP Singapuru
W kalendarzu F1 mamy wiele torów ulicznych. Na początek ścigamy się w Parku Alberta, po drodze zwiedzamy ciasne uliczki Monako, czy jeździmy po Montrealu. Tym razem będzie to wyjątkowy wyścig. Witamy w nocnym Singapurze.
Od zawsze przy okazji wyścigów w Azji i Australii szefostwo F1 starało się rozwiązać problem wczesnych, dla Europejczyka, pór rozgrywania wyścigu. Padały pomysły stworzenia nocnego Grand Prix, ale dopiero od 2008 roku się one ziściły i przekształciły w GP Singapuru na Marina Bay Street Circuit.
Singapur marzył o wyścigu F1 już w latach 80 ubiegłego wieku, ale plany budowy toru stałego nie wypaliły. Pomysł toru ulicznego powstał w 2005 roku, ale zakładał on trochę krótszy tor niż taki na jakim przyjdzie się ścigać naszym kierowcom. W 2006 roku główny włodarz "Królowej motorsportu" - Bernie Ecclestone - wyraził chęć, aby w tym mieście odbyło się Grand Prix. 11 maja 2007 roku pojawiła się oficjalna informacja, że w 2008 roku odbędzie się pierwsze Grand Prix Singapuru. Układ toru został zatwierdzony na początku października tego samego roku. Mimo obaw, że ściganie w takich warunkach może być dla kierowców niebezpieczne w 2008 roku obyło się bez żadnych kontrowersji.
Trasa przejazdu tradycyjnie jest zaprojektowana przez Hermanna Tilke. Przez większość kibiców jest krytykowana, głównie z powodu wolnego czasu przejazdu i braku miejsc do wyprzedzania, a przy tym emocji. W dodatku każdy wyścig przynosi obawy, że zawodnicy nie wyrobią się w czasie. Nie brakuje jednak ciekawych momentów. Jednym z najbardziej charakterystycznych punktów toru jest słynny zakręt 10 - Singapore Sling z wysokimi krawężnikami umożliwiającymi wysokie loty, co powodowało, że kibice na trybunach i przed telewizorami zastanawiali się - rozbije się, czy się nie rozbije.
Przerwa wakacyjna oznaczała także okienko transferowe dla kierowców i ich szefów. Jak to w takim okresie - pojawiały się różne plotki i ploteczki, m.in. taka, że urzędujący mistrz, Patryk Krutyj, trafi do Lotusa. Został on jednak w Mercedesie. Na początku sezonu tworzył on w McLarenie super skład z Patrykiem Rogozikiem. Teraz ten duet reaktywował się w teamie zarządzanym przez Radosława Cupała. Z McLarena odszedł też Łukasz Jasiński, który dołączył do Rafała Cupał w Ferrari. Wymienił się on z Karolem Bednarczykiem, który poszedł w odwrotnym kierunku. Do szefa Ferrari dołączył również Dawid Czepiela, który w barwach Red Bulla wygrał ostatnio wyścig na Monzy. Jego miejsce zajął Cezary Kołcz, który wcześniej jeździł w barwach HRT. Do startującego ostatnio w zespole Saubera Mateusza Kaczyńskiego dołączył drugi Mateusz - Mateusz Bogusz, który ostatnio wygrał w Pucharze Ligi, jeszcze wtedy jako gość. Na ten moment jeszcze dwa teamy mają zajęte miejsca. Duet HRT to Dawid Kuszel oraz Grzegorz Wolanin, a w Lotusie mamy Radosława Cupała i Marcina Jędrowiaka, który ma już pewne doświadczenie w jeździe bolidem F1. W Force India jest jeszcze osamotniony David Pelka, ale on nie jest kandydatem do największych nagród. Najgorzej wygląda sytuacja czterech najsłabszych jak na razie teamów. Williams, Caterham, Marussia i STR nie mają zatrudnionego żadnego kierowcy.
Czy przetasowania w czołówce wpłyną na układ stawki? Kto wygra w blasku ogromnych, singapurskich jupiterów. Przekonamy się o tym już w najbliższą niedzielę.