Przed nami druga runda tego sezonu. Po rozpoczęciu na Albert Park kierowcy serii GP2 i GT przeniosą się z leżącego w stanie Victoria Melbourne do Południowej Australii, do Adelajdy.
Uliczny obiekt, który gościł Formułę 1 w latach 1985 - 1995, nie pierwszy raz pojawia się w ligowym terminarzu. Dotychczas rozegrano tu jeden wyścig GP2 (sezon II 2014), dwa serii GT (I 2014, II 2014) oraz jeden nieistniejącej już serii PSC (2013). Trasa ma długość 3,78 kilometra i liczy sobie 14 zakrętów - 8 prawych i 6 lewych. Cechą charakterystyczną toru są bandy dookoła trasy.
Okrążenie rozpoczyna się szybką, trudną szykaną lewo-prawo, na której łatwo stracić panowanie nad samochodem. Zaraz po niej następuje lewy zakręt, który prowadzi na prostą, gdzie samochody wjeżdżają lekko pod górkę. Prowadzi ona do sekcji czterech 90-stopniowych zakrętów - kolejno: prawo, lewo, prawo, prawo. Dwa ostatnie znajdują się już w drugim sektorze. Po nich następuje kilka sekund jazdy z otwartą przepustnicą, także przez prawy łuk nr 8. Szczególnie trudne może to być dla samochodów serii GT, w poprzednich sezonach zdarzało się że samochody ocierały się o zewnętrzną bandę, a nawet w pojedynczych przypadkach rozbijały się. Drugi sektor kończy się tuż przed mocnym hamowaniem do nawrotu. Potem następuje krótki lewy i hamowanie do kolejnego zakrętu w lewo. Do końca okrążenia zostaje już tylko jeden punkt, w którym trzeba użyć hamulca, ale wcześniej trzeba pokonać łuki lewy-prawy (bez odjęcia). Ostatni zakręt to podobnie jak zakręt nr 9, prawy nawrót, lecz trochę ciaśniejszy.
Faworyci? W GP2 bez wątpienia jest to przede wszystkim Paweł Andrzejewski. To on wygrał tutaj w sezonie II 2014 i to on zwyciężył w pierwszym wyścigu tego sezonu. Oprócz szybkości kierowca ART pokazał też że jest dobrym strategiem. To właśnie inna taktyka pozwoliła mu w końcówce rywalizacji pokonać Cezarego Kołcz, który także powinien włączyć się do walki o czołowe lokaty w Adelajdzie. Nie można zapominać o Jacku Hamburgu, który mimo że skończył wyścig poza podium, w kwalifikacjach był przecież najszybszy. Wśród faworytów wymieniany jest także Marcel Pawiński - nie bez powodu, bowiem gdyby nie starcia z Marcinem Kowalskim (któremu za wyczyny na torze Albert Park została odebrana licencja na mocy punktu 5.5 regulaminu), walczyłby z Pawłem Andrzejewskim. Do tego wszystkiego wmiesza się powracający do serii GP2 Aleksy Mainusz.
Zapytaliśmy zwycięzcę pierwszej rundy, Pawła Andrzejewskiego, o oczekiwania na ten weekend:
Wyścig w Adejadzie należy do wąskiej grupy rund, w której trzeba być stuprocentowo skupionym przez cały dystans. Pamiętam, że po zwycięstwie w poprzednim sezonie czułem się niesamowicie zmęczony. Wąskie, dziewięćdziesięciostopniowe zakręty uniemożliwiają w miarę bezpieczne wyprzedzanie, czy nawet dublowanie. Jedynym dogodnym do tego miejscem to prosta przed nawrotem w trzecim sektorze. Wyścig oczywiście wspominam bardzo dobrze. Decydująca jest tutaj pozycja startowa i w zasadzie tylko pierwsze dwie linie mają szansę na końcowy sukces, oczywiście jeśli nie spadnie deszcz albo nie dojdzie do masakry podczas pierwszego okrążenia lub co gorsza ciężkiego dublowania. Osobiście nastawiam się na wysoką lokatę końcową. Mam nadzieję na emocjonującą walkę, ze szczególnym naciskiem na czyste wyprzedzanie.
Zarówno w sezonie I 2014, jak i II 2014 Mateusz Bogusz wręcz dominował na torze Adelaide. W obu tych sezonów czwarty kierowca dojeżdżał do mety już ze stratą jednego okrążenia. Czy tym razem ktoś go zatrzyma? Po weekendzie w Melbourne wydaje się że rywale są bliżej dwukrotnego mistrza serii, ale zespół FSP wykrył że pedał hamulca w samochodzie Mateusza był źle skalibrowany, co przełożyło się nie tylko na komfort psychiczny kierowcy, ale też szybkość. Mimo to zdołał wygrać pierwszy wyścig. Zaledwie dwie sekundy za nim dojechał Patryk Krutyj - i to chyba właśnie on jest najbliżej powstrzymania Mateusza. Dobre tempo prezentowali także kierowcy WSL, z pewnością stać jak na podium, podobnie jak Radosława Bogusza (który nie najlepiej czuł się na torze Albert Park), Jacka Hamburga (nie ukończył wyścigu po niezawinionej kolizji), Sebastiana Kosmalę (3. miejsce w pierwszym wyścigu) czy Łukasza Jasińskiego. Jednak na Adelaide działy się już różne rzeczy, więc kto wie czy nie będziemy świadkami jakiejś niespodzianki...
O zdanie przed drugim weekendem sezonu spytaliśmy Łukasza Jasińskiego:
Adelaide to jedna z moich ulubionych pozycji w kalendarzu GT. Jest to tor uliczny, który nie wybacza błędów. Bliska obecność ścian i band powoduje, iż musimy być cały czas być uważni, a jak wiadomo w autach GT nie trudno o przypadkowe przebicie opony na wskutek zbyt optymistycznego wejścia/wyjścia w zakręt. Liczę, że w przeciwieństwie do poprzedniego sezonu, na pierwszych zakrętach nie spotka mnie żadna niespodzianka i nie będę musiał odrabiać strat przez cały wyścig.
Adelaide nie należy do najłatwiejszych torów, co stawia spore wyzwanie przed kierowcami GP2 i GT. Mimo to w poprzednich sezonach frekwencja dopisała, więc oby tak było też tym razem. Namieszać w stawce może pogoda - co prawda w niedzielę nie spadnie deszcz, ale są szanse że w piątek lub w sobotę kierowcy będą zmuszeni skorzystać z opon na mokrą nawierzchnię. Treningi tradycyjnie, już w najbliższy piątek (20 lutego) o 18:00 (GT) i 20:00 (GP2).
Zwycięzcy wyścigów na torze Adelaide:
GP2:II 2014 - Paweł Andrzejewski (Lotus)
GT:II 2014 - Mateusz Bogusz (FSP GT)
I 2014 - Mateusz Bogusz (FSP GT)