Trzykrotny mistrz serii odniósł 6. wygraną w sezonie, tym razem wygrywając na torze Salzburgring. Podium uzupełnili Jacek Hamburg (Red Bull) i Maciej Młynek (AES GT).
Rywalizacja w Austrii miała miejsce pod niepewną pogodą. Nad torem zbierały się ciemne chmury, jednak nie padało. Na starcie pojawiło się tylko 19 zawodników, co jest już niestety normą w tym sezonie.
Start przebiegł jak na konfigurację pierwszej szykany nadspodziewanie dobrze. Jedynie Radosław Bogusz (FSP) został lekko wypchnięty przez K. Pieczykolana (XPS). A na czele stawki znalazł się Mateusz Bogusz, który bezproblemowo minął Patryka Krutyja (Dragon GT) i od razu postanowił uciekać rywalom. Za nimi znajdował się Jacek Hamburg, który zaczął naciskać McLarena, aż w końcu Krutyj pod koniec pierwszego okrążenia wykręcił bączka i spadł na koniec stawki.
Od momentu startu toczyło się sporo walki. Możliwość jazdy "na zderzaku " przez sporą część okrążenia pozwalało na dobrą walkę. Walka Macieja Młynka z Mateuszem Majką (RMGT) i Konradem Żerebiec (Red Bull) czy Mateusza Ziubińskiego (WSL) z Marcelem Pawińskim jest tego dowodem. Praktycznie, aby uciec rywalowi trzeba było liczyć na błędy przeciwnika. Rozdrażniony był dalej R. Bogusz, który na 4. okrążeniu ponowie zwiedzał żwir, a ofiarą nierozsądnej jazdy Krutyja był tester RMGT - Maciej Żmudziński, który jako pierwszy odpadł z wyścigu. Niezbyt dobrze też będzie wspominał ten wyścig Michał Kozera, który po efektownym wypadku, stracił szanse na solidny wynik.
Pod koniec ósmego kółka błędy Majki, dały szansę Młynkowi i Żerebcowi na ucieczkę w walce o "prowizoryczne" P3. Jednak radość kierowcy Eurosportu nie trwałą długo, gdyż na 11. kółku zaliczył bączka po kontakcie z drugim Red Bulem i spadł na P6. Natomiast jeszcze gorzej wszystko działo się u Krutyja, który zbytnio zaszalał w pierwszej szykanie (też podczas tego kółka) i rozwalił swojego McLarena. Dla niego to był koniec wyścigu.
Maciej Młynek po małych problemach musiał toczyć zażartą walkę z kierowcami WSL i nie był w stanie się odkleić od Mercedesów. Pod koniec 13. okrążenia do boksów zawitał Majka, który zgłaszał problemy z przodem auta. Okazało się, że BMW straciło pewne elementy aerodynamiczne, co utrudniało jazdę zawodnikowi RMGT.
Na około 40 minut przed końcem doszło do olbrzymiej kolizji. Ziubiński wypadł z toru w szybkiej partii 3 sektora i zaczął spinować. Nie był w stanie odzyskać kontroli nad autem. Niestety, Ale nie wszyscy zdolałi go ominąć. Trochę niezdezorientowany był Mainusz, który zbyt późno zareagował na ten problem i z impetem wjechał w bok WSL. Obaj doznali potężnych uszkodzeń. O ile auto Aleksego dało się jakoś "wyklepać", to dla Mateusza był koniec wyścigu. W międzyczasie wizytę w pit-lane złożył Młynek.
Po tej kolizji trochę się uspokoiła sytuacja, ale walki wciąż nie brakowało. Błędy też robił drugi z WSL'ów, czyli Dąbrowski, który spadł za Radosława Bogusza. Drugie FSP też nie radziło sobie z torem, jednak powoli odzyskiwał pozycję, po swoich błędach z samego początku wyścigu. Z tyłu też ładną walkę toczył Duet Pieczykolan-Słomiński, któy ocierał się o TOP10, a obaj byli skazywani na pożarcie.
Jedna Łada poległa, a druga została wręcz ograbiona z dobrego wyniku, z powodu błędu strategicznego. Mowa o Dawidzie Czepieli, który stał blisko 50 sekund w boksach , tracąc możliwość finiszowania może nawet w okolicach P8. Spadek do drugiej dziesiątki był bardzo bolesny. Natomiast swoje niepowodzenia w wyścigu skończył Michał kozera, rezygnując z dalszej jazdy.
Red Bull także nie chciał być gorszy od rywali z kontrowersyjnego zespołu, wspieranym przez Władimira Władimirowicza Putina. Żerebiec został za mało zatankowany, przez co musiał oszczędzać paliwo. Pomimo wyjazdu z boksów na trzeciej pozycji, jego wynik nie był wcale pewny.
Taktycznie nie mieliśmy tu jakiś większych szachów. Zużycie opon stało na niskim poziomie, jednak każdy zespół liczył na "wstrzelenie się" w odpowiednim momencie. Tego nie zrobił Dawid Płonka ze swoją ekipą, czyli Falkenem, który również odniósł duże straty czasowe w boksach.
Ostatnie 15 minut to wyczekiwanie na metę i tego czy dojdzie do jakiś przetasowań. M. Bogusz i Hamburg byli pewni swego, ale najniższy stopień podium był kuszący, a Maciej Młynek liczył na większe spalanie Corvetty Żerebca. Nie zabrakło też walki o P8, ponieważ Pawiński nie jechał zbyt szybko, a dogonili go Pieczykolan i Słomiński.
Ostatecznie, pomyłka taktyczna Czerwonego Byka zemściła się. Żerebiec ostatnie 2 okrążenia jechał bardzo powolnym tempem, a na ostatnim okrążeniu przepuścił Młynka, by na metę wjechać bez paliwa. A na granicy TOP10 trio z Falkena , XPS i DFP tasowało się jak karty szulera. Absolutnie nie było mowy o odpuszczaniu i jakichkolwiek układach. Walka trwała do końca, a jej triumfatorem był Pieczykolan, który zdołał zatrzymać Pawińskiego i Słomińskiego. Szybko jeszcze ich dogonił Czepiela, ale zabrakło mu trochę czasu na wyprzedzenie całej grupy.
Torcik Sachera trafił w ręce Mateusza Bogusza, który wciąż marzy o 4. tytule, a wygrana w Austrii na pewno mu w tym pomogła. Jednakże Jacek Hamburg także spisuje się świetnie, więc obaj będą musieli się wystrzegać błędów. Tymczasem pewne P3 obecne jest w rękach Macieja Młynka, który kolejny raz pojechał imponująco i zszokował sporą część stawki GT. Widocznie start w kwalifikacjach służył mistrzowi serii F1. Na plus także trzeba zaliczyć wynik M. Majki, K. Pieczykolana oraz K. Słomińskiego. Na minus? P. Krutyj i katastrofa Łady. Dla nich lepiej, aby ten sezon raczej już by się skończył.
Po zjawiskowej rywalizacji w okolicach Salzburga, karawana GT wybiera się do USA na tor Road America. Do usłyszenia!