Potwierdziło się, że Maserati przygotowało na ten sezon wyśmienity samochód. Kto by nie jechał za jego kierownicą, ten zawsze może liczyć na wysokie miejsce, a idąc za przykładem z Gp Wielkiej Brytanii można powiedzieć, że nawet na zwycięstwo. Tym razem w bolidzie oznaczonym numerem dziesięć dokonał tego Krystian Osiński. Drugi był Szymon Prokopczak (Verva), a trzeci kierowca Hondy Paweł Piątkiewicz.

Start obył się spokojnie. Z pewnością dużą zasługę miały w tym: szeroki tor i jego wyasfaltowane pobocza oraz większa rozwaga kierowców. Tuż po zgaśnięciu świateł doszło do bratobójczej walki kierowców Vervy, w wyniku której obaj panowie zamienili się miejscami. I tak właśnie na prowadzenie wysunął się Radosław, lecz niedługo później, jeszcze na pierwszym okrążeniu popełnił błąd i spadł aż na siódmą lokatę. To zapowiadało ciekawa walkę w środku stawki. Niemal w tym samym czasie doszło do kolizji trzech kierowców: Igora Borzęckiego, Alexa Bradtke oraz syna marnotrawnego naszej ligi - Karola Cupała. W efekcie zamieszania zupełnie nie ze swojej winy spojler stracił kierowca Alfy Romeo. Cóż... nie był to udany początek wyścigu dla tych kierowców.

I tak mijały sekunda za sekundą a kierowcy pokonywali coraz więcej kilometrów tego pięknego angielskiego toru. Wszyscy zawodnicy jechali bardzo blisko siebie naciskając się nawzajem. Być może to było przyczyną drobnego błędu popełnionego przez Sebastiana Cyglera na drugim okrążeniu. Lecz nie był on sam w tym gronie. Niemal każdy choć raz tego wyścigu przeliczył się ze swoimi możliwościami i musiał w pocie czoła ratować się z opresji. Kilka razy zdarzyło się to kierowcom Vervy.

Choć przed nami jeszcze rozpatrywanie ewentualnych kar (gdyby ktoś jednak zgłosił), to jednak możemy podsumować ten weekend. Z perspektywy widza przyglądającemu się temu można stwierdzić, że była to trochę flegmatyczna rywalizacja, choć nie brakowało spięć. Z pewnością nabyte w tym tygodniu doświadczenie przyda się w przyszłości.