Wyścig o Grand Prix Węgier był pełen walki i emocji aż do ostatniego kółka. Tym razem Karol Bednarczyk (Ferrari) nie był wcale taki pewny wygranej, ponieważ cały wyścig naciskał go z tyłu Cezary Kołcz (Łada). Można powiedzieć, że wygrał przez problemy z łączem lidera wyścigu - Patryka. Tym samym Karol zrobił sobie prezent na swoje urodziny, które obchodził dzień po wyścigu. Na drugim miejscu dojechał wspomniany już Czarek, a podium uzupełnił kierowca Bugatti - Artur Litwin, co jest niesamowitym wyczynem, ale dopomógł mu los. Do mety nie dojechali obaj kierowcy Mercedesa i Infiniti.

Na starcie większość kierowców zacięcie walczyła o każdy metr. Super startem popisał się kierowca Ferrari - Dawid Kowal, który błyskawicznie wyprzedził oba bolidy Infiniti. Niestety na 1 zakręcie został uderzony przez Adama Jurzystę z Mercedesa, który przebijał się dopiero z 8 pola startowego po karze za ścięcie toru podczas kwalifikacji. Do tej kolizji dołączyli odpowiednio: Dawid Czepiela (Force India), który po również dobrym starcie stracił przez ten incydent kilka pozycji i Kamil Majnusz, który stracił przedni spojler. Wszyscy byli przekonani, że to koniec marzeń kierowcy Forda na dobrą pozycję.

Na drugim okrążeniu byliśmy świadkami dosyć kuriozalnego ataku wyprzedzania zwycięzcy wyścigu przez Adama Jurzystę (Mercedes) w czwartym zakręcie, gdzie jak wiemy nie ma tam miejsca do ataku. Kierowca Mercedesa skończył w pułapce żwirowej i z 3 pozycji spadł na dopiero 12-stą. Na tego kierowcę po raz kolejny skarżyli się inni zawodnicy, że na każdym zakręcie po prostu "pcha się na chama" i nie potrafi wyprzedzać. Z tego właśnie powstała kolizja z Pawłem Wilkiem, który został wypchany przez kierowcę Mercedesa za szeroko, wypadł na nierówność stracił spojler i uszkodził zawieszenie. Na domiar złego, kierowca Lotus BMW nie ukończył wyścigu z powodu wybuchu jednostki napędowej.

Do kolejnego incydentu z kierowcą Mercedesa doszło do kolizji z kierowcą Force India - Dawidem Czepielą, który powiedział, że po prostu kierowca Mercedesa bardzo chamsko wjechał mu przed koła na przedostatnim zakręcie, a Dawid wychodził już z zakrętu na pełnym gazie i nie miał czasu na reakcję i przez to Adam wykręcił po raz kolejny spina.

Również na Dawida było wiele skarg po wyścigu, począwszy od zbyt wysokiego pingu tego kierowcy, co w tym sezonie zdarzyło mu się po raz pierwszy. Przez kolizję z Dawidem wyścig musiał zakończyć jego własny podopieczny Łukasz Jasiński ze stajni Infiniti. Szef tego zespołu - Dawid będzie sobie pluć w brodę jeśli zabraknie punktów na koniec sezonu w walce z Ferrari o drugie miejsce w klasyfikacji konstruktorów. Sama reakcja Łukasza Jasińskiego była ostra, krzyczał na swego szefa na TeamSpeak'u, iż zmarnował mu wyścig. Jednak jak Łukasz ochłonął poinformował, że miał uszkodzone zawieszenie kilkukrotnie, począwszy od 1 zakrętu wyścigu.

Drugi kierowca Infiniti - Patryk Rogozik, nie dawno walczący o drugą lokatę po tym wyścigu straci nawet miejsce na podium na rzecz Karola Bednarczyka. W jednym z zakrętów wyjechał jednym kołem na trawę co było przyczyną spinu i wyjazdu w pułapkę żwirową. Niestety uderzył on w bandę tracąc jedno z kół oraz spojler. Później w tym samym miejscu przygodę z bandą miał wspomniany już Łukasz Jasiński, który po tej przygodzie zrezygnował z dalszej jazdy.

Kierowca stajni Mercedes - Adam Jurzysta zrezygnował z jazdy na tym samym okrążeniu (11) co obaj kierowcy Infiniti, kilkukrotnie kręcąc spiny i miał parę incydentów z różnymi bolidami. Jednak przyczyną rezygnacji z wyścigu kierowcy Monster `Petronas` Mercedes było samoistne wyłączenie się gry. Tak...Od tego wyścigu zespół ten ma nowe malowanie, na którym jest nowy sponsor, firma Petronas. Chyba jednak zarząd tego zespołu zrezygnuje z tego malowania, gdyż przyniosło im wiele niepowodzeń w tym weekendzie.
Na siedemnastym okrążeniu wyścigu stała się niespodziewana sytuacja, lider wyścigu, wszystkim dobrze znany aktualnie najlepszy kierowca ligi, Patryk Krutyj miał problemy z łączem internetowym i niestety tego o to kierowcę rozłączyło z torem.

Jak już wspomniałem na trzecim miejscu dojechał Artur Litwin (Bugatti) również za przyczyną kierowców Force India... Tak, najpierw Grzegorz Wolanin dostał karę przejazdu przez aleję serwisową za przekroczoną prędkość podczas zmiany opon, gdyby nie ten błąd kierowcy, zespół Force India mógłby się cieszyć z pierwszego podium w tym sezonie, jednak zespół musi jeszcze poczekać na świętowanie. Jednak postawa Grzegorza cieszy, drugi wyścig z rzędu skończył na 4 pozycji. Drugi kierowca stajni Force India - Dawid, wykonał dwa spiny oraz miał dwie kolizje, gdyby nie te przygody na pewno by się znalazł przed kierowcą Bugatti. Jednak jak się to mówi: "szczęście sprzyja lepszym".

Po trudnym początku wyścigu na ostatnim dziesiątym miejscu dojechał kierowca Forda - Kamil Majnusz, który się bardzo cieszy z jednego punktu. Jak powiedział po wyścigu za każdym pit-stopem jego mechanicy dolewali mu paliwa. Jednak jeden punkt cieszy.

Teraz kierowcy przeniosą się do Belgii, a potem Włoch dwóch bardzo znanych torów przez wszystkich kierowców. Jednak kierowcy trenowanie na torze w Belgii rozpoczną dopiero najprawdopodobniej w środę, gdyż administracja wtedy wyda nowy trackpack na ostatnią część sezonu. Faworytami jest Mercedes a zaciętą walkę będzie prowadzić Infiniti z Ferrari o drugie miejsce w klasyfikacji konstruktorów. Do walki o podium na pewno włączy się Cezary Kołcz z Łady oraz może namieszać któryś z kierowców Force India. Do zobaczenia w piątek!