Seria
PSC | 24 lutego 2013
Pewne zwycięstwo Nikodema Wiśniewskiego
Nikodem Wiśniewski (Mild Seven PSC) potwierdził swoją wysoką formę i ze sporą przewagą zwyciężył w Malezji. Najlepszy kierowca kwalifikacji od samego początku narzucił ostre tempo, odjeżdżając rywalom. O jego całkowitej dominacji świadczy fakt, że zdobył on tzw. "hattricka" - zdobył Pole Position, dojechał do mety jako pierwszy, a w dodatku jest autorem najlepszego okrążenia. Na podium znaleźli się także kierowcy Verva Racing: Karol Cupał i Radosław Cupał.
Kiedy zgasły czerwone światła, kierowcy ruszyli do pierwszego wyścigu, który zainaugurował zmagania Porsche Supercup. Bardzo dobry start zaliczył Krzysztof Woźniak. Kierowca po drugim zakręcie znajdował się na trzecim miejscu! Przepychając się między bolidami, stuknął lekko Karola Cupał, który wpadł w zderzak swojego kolegi z zespołu. W wyniku niewielkiego kontaktu Radosław mógłby dużo stracić, lecz kiedy jego samochód się obracał, o przód Porsche zahaczył Krzysiek, pomagając mu wrócić na prawidłowy kierunek jazdy, czym odkupił swoje winy.
Kierowca Red Bulla nie cieszył się długo z wysokiej pozycji, bowiem jeszcze przed czwartym zakrętem został wyprzedzony przez Radosława Cupał, a po pięciu sekundach także przez Karola. Na tym samym okrążeniu straciłby jeszcze pozycję na rzecz Macieja Paruch, lecz Przemysław Celmer przesadził na dohamowaniu i wręcz sprzątnął samochód DRT sprzed tylnego zderzaka samochodu RBP. Później jednak kierowca Mild Seven oddał pozycję w ramach przeprosin.
O pechu znów może mówić Łukasz Jasiński. Udało mu się utrzymać stosunkowo niedaleko lidera wyścigu, kiedy zawiódł sprzęt - jego Porsche na ostatnim zakręcie przez chwilę zatrzymało się w powietrzu, by ostatecznie pewna niewidzialna siła wyrzuciła go na pobocze. Towarzystwa postanowił mu dotrzymać Krzysiek Woźniak, który zbyt późno rozpoczął hamowanie. Z prezentu ucieszyli się bezlitośni rywale, pozostawiając ich w tyle, na ostatnich miejscach. Reprezentant Monstera natychmiast rzucił się do odrabiania strat i już na następnym okrążeniu zyskał jedno oczko w klasyfikacji.
Gonić próbował także Maciek Paruch z Dynamic Racing Team. W zakręcie numer 9 po pięknym wejściu na wewnętrzną wyprzedził Krzyśka Pieczykolana (Spyker), awansując tym samym na czwartą lokatę. Strata do pierwszej trójki była jednak już całkiem spora. Za to Nikodem Wiśniewski po trzech okrążeniach znajdował się już 7 sekund przed drugim Radosławem Cupał. Na kolejnym kółku popełnił błąd w przedostatnim zakręcie, na najtrudniejszym dohamowaniu na torze Sepang. Po wizycie na poboczu wrócił na trzeciej pozycji, trzy sekundy przed jadącym w DRT Maćkiem.
Z tyłu wciąż gnał jak szalony Łukasz Jasiński. O ile z Przemysławem Celmer poradził sobie łatwo, wykorzystując jego szeroki przejazd przez zakręt numer 6, to Krzysztof Pieczykolan dzielnie stawiał mu opór przez niemal całe okrążenie. Niestety, potem kierowca Spykera zjechał do pitlane i wycofał się z wyścigu.
Stawka uformowała się w następującej kolejności: powiększający przewagę Nikodem Wiśniewski na prowadzeniu, za nim Cupały z Vervy - Karol i Radek, dalej Maciek Paruch, Łukasz Jasiński, Przemek Celmer i wciąż niezdublowany Krzysztof Woźniak. Do mety pozostawało jeszcze 5 okrążeń. Czas mijał i nie zapowiadało się na emocjonującą końcówkę. Jedynie drugi z kierowców Mild Seven wyjechał w żwir w zakręcie nr 7. Lecz jeśli ktoś rozdał już punkty, popełnił wielki błąd. Znów potwierdzona została reguła, że wyścigi są nieprzewidywalne. Kiedy już Nikodem Wiśniewski ukończył wyścig i cieszył się ze zwycięstwa, Radosław Cupał popełnił błąd w ostatnim zakręcie! W garażu Verva Racing zrobiło się nerwowo. Z niepokojem patrzyli na zmniejszającą się różnicę pomiędzy ich kierowcą wyjeżdżającym ze żwiru a nadjeżdżającym Maćkiem. Ostatecznie Radosław zdołał wrócić na tor tuż przed nim i obronić podium!
Zasłużone zwycięstwo odniósł Nikodem Wiśniewski, z przewagą aż 26 sekund nad drugim Karolem Cupał. Oznacza to, że średnio był od niego szybszy o dwie sekundy na okrążeniu! Kierowca Vervy natomiast pokazał jak jeździć dobrze, równo i bezbłędnie, co zaowocowało drugą pozycją. Radosław prawdopodobnie przez swoje dwa wyjazdy poza tor stracił jedno oczko na rzecz swojego kuzyna, tak więc wszystko zostało w rodzinie i w zespole. Tuż za podium wyścig ukończył Maciej Paruch (DRT). Nie zdołał dogonić go Łukasz Jasiński. Strata okazała się zbyt duża, więc kierowcy Monstera pozostało zadowolić się miejscem piątym. Osiem punktów wywalczonych przez Przemysława Celmer pozwoli zespołowi Mild Seven objąć prowadzenie w klasyfikacji zespołowej. Na pochwałę zasłużył Krzysztof Woźniak, który mimo że ze stratą jednego okrążenia na tak krótkim dystansie, to jednak uniknął kolizji, dojechał do mety i zdobył pierwsze w karierze punkty.
Czego sobie życzyć przed następną rundą? Z pewnością przydałoby się więcej kierowców, dzięki czemu moglibyśmy zobaczyć lepsze widowisko w drugiej części wyścigu. Z Malezji seria Porsche Supercup przeniesie się do USA, gdzie na torze Indianapolis, już za trzy tygodnie, odbędzie się druga runda sezonu.