Patryk Łucków królem Monako!
Jedna z trudniejszych rund w sezonie przypadła Patrykowi Łucków. Kierowca Philips Racing dzięki odrobinie szczęścia wpadł na metę przed Maciejem Młynkiem i Markiem Jabłońskim.
Obawiano się, że głównymi aktorami w przedstawieniu zwanym „Monte Carlo” będą „wypadek” i „kolizja”. Tak było w F1. Tutaj, w GP2, najważniejsze były umiejętności. Świetnym dowodem na to był czysto przejechany przez wszystkich startujących zawodników (a było ich aż dwudziestu jeden) pierwszy zakręt. Niestety już bez przedniego skrzydła pokonywał go Daniel Dobrogost. Tuż po rozpoczęciu wyścigu startujący przed nim Karol Piękoś próbując uniknąć kolizji ze swoim kolegą z zespołu gwałtownie zmienił tor jazdy. Wpadł przed przednim nosem Daniela, który nie miał ani czasu ani miejsca na reakcję. Kierowca Saubera również nie wyszedł bez szwanku z tej kolizji. Przebił prawą tylną oponę. Musiał mozolnie i ostrożnie dojechać do pit-stopu.
W czołówce szybko swoją pierwszą pozycję stracił Młynek. Szymon Prokopczak jadąc zewnętrzną częścią zakrętu numer 1 wyprzedził zawodnika Verva Racing GP2. Jednak on sam nie dokończył tego okrążenia. W drugim sektorze zbyt wcześnie wszedł w szybki łuk, zahaczył kołem o barierkę, odbił się od niej i przelatując na drugą część toru rozbił się o kolejną metalową barierę. Ta sytuacja wymusiła wyjazd samochodu bezpieczeństwa. To była dobra wiadomość dla tych, którzy uszkodzili swoje wyścigówki w bardziej lub mniej drobnych incydentach.
Po restarcie pierwsza piątka prezentowała się następująco: Młynek, Łucków, Jabłoński, Kmiecik i Kaczyński. Niezbyt długo układ ten trwał w takiej postaci. Maciek Młynek popełnił błąd w zakręcie numer sześć tracąc pozycję i kilka cennych sekund. Nieco bardziej z tyłu, o ósmą pozycję walczyli Mateusz Tryba (Huawei Racing) i Adrian Pińczuk (Mild Seven GP2). Ten pierwszy dość łatwo poradził sobie z kierowcą w żółto-błękitnym bolidzie. Chwilę później kierowca Mild Seven rozbił się o bandę kończąc rywalizację na piątym okrążeniu. Tylko cud uratował Cezarego Kołcza przed podzieleniem losu Adriana, który jadąc za nim odrabiał straty z początku wyścigu. Jednak co się odwlecze, to nie uciecze. Kilka kółek później Czarek uderzył w bandę rozwalając zawieszenie. Zdołał jeszcze dojechać do mechaników, ale ci dali mu jasno do zrozumienia, że dalsza jazda nie ma sensu. Z kolei startujący z alei serwisowej, Marcin Jędrowiak odrobił osiem pozycji jadąc na dwunastej. Kiepsko szło Sebastianowi Cygler. Zwycięzca ostatniego wyścigu jechał w połowie drugiej dziesiątki popełniając masę błędów. Na domiar złego musiał męczyć się z jadącymi wolniej zawodnikami. Dość długo nie mógł sobie poradzić z Dominikiem Boryckim. Reprezentant Marlboro Ferrari bez kompleksów bronił się przed Cyglerem. Musiał jednak uznać wyższość rywala.
Pierwsi w planowanym pit-stopie pojawili się Patryk Łucków, Marek Jabłoński i Radosław Cupał. Okrążenie później zrobili to Maciej Młynek i Szymon Kmiecik. Niestety, w bolidzie Hoonigan Ford nie zadziałał dobrze ogranicznik prędkości. Kierowca myśląc, że jego silnik zatrzyma się na odpowiednich obrotach wcisnął gaz do dechy. Znacznie przekroczył prędkość (dopuszczalna to 60 km/h), przez co dostał karę „stop-go”. Również w tym czasie swoich mechaników odwiedził zdublowany Maciej Paruch z Lotus Power. Po szybkiej wymianie opon opuścił swoje stanowisko w niefortunnym miejscu, tuż obok lidera klasyfikacji kierowców, który, aby powrócić na tor przed Patrykiem Łucków musiał spędzić w pit-stopie jak najmniejszą ilość czasu. Wąski wyjazd z alei serwisowej sprawdził, że Młynek odpuścił, co doprowadziło do tego, że jego nazwisko pojawiło się na drugim miejscu na tablicy wyników. Musiał jednak uważać, bo za jego plecami jak przyczajony tygrys czaił się Jabłoński. Kierowca DFP czyhał na najmniejszy błąd przeciwnika. Ta trójka do samej mety nie odstawała od siebie na krok.
W środku stawki problemy z oponami mieli Mateusz Kaczyński i Radosław Cupał. Zawodnik AIR GP2 przebił lewą tylną na pierwszym zakręcie, natomiast Radek złapał „kapcia” uderzając o bandę w zakręcie Tabac. Natomiast z przodu na prowadzenie wysunął się Młynek. Doszło wtedy do bardzo niebezpiecznego zdarzenia. Manewr wyprzedzania nastąpił na szybkich łukach w pierwszym sektorze. Gdy Maciek i Patryk Ł. Zrównali się ze sobą, jadący przed nimi Karol Piękoś, któremu pokazała się niebieska flaga, znacząco zwolnił. Łucków minął bolid Saubera o kilka centymetrów. Jednak jego agresywna postawa nie pozwoliła mu utrzymać prowadzenia w wyścigu. Szybko jednak powrócił na fotel lidera, ponieważ po raz drugi pecha w pit-lane miał Młynek, tym razem ze strony jego teammate. I znów Maciej wyjechał za reprezentantem Philipsa. Wydawało się, że historia się powtórzy, gdyż zawodnik Vervy zbliżał się do rywala. Jednak wtedy pojawił się komunikat: „SC na torze! Zachować odstępy!”. Powodem tego był rozbity bolid Mateusza Kaczyńskiego stojący na środku toru. Było to na dwa okrążenia przed metą, a to oznaczało, że kierowcy dojadą do mety za SC. Teoretycznie wszystko było jasne. Jednak Mateusz Tryba za bardzo się rozluźnił. Najpierw stracił przedni spojler przed tunelem, a kilka chwil później pozbył się tylnego. Doszło do tego uszkodzone zawieszenie, co doprowadziło do przedwczesnego zakończenia rywalizacji.
Wyścig wygrał Patryk Łucków. Ciężko powiedzieć, czy dzięki samochodowi bezpieczeństwa. Młynek po jego dogonieniu miałby dwa lub trzy okrążenia na wyprzedzenie przeciwnika, a to jest szczególnie trudne na tym torze. Fakty są takie, że Patryk odniósł trzecie zwycięstwo w naszej lidze i pierwsze w tym sezonie. Runda 8 była drugą z rzędu, w której nie triumfował Maciej Młynek. Czyżby jego przewaga nad rywalami stopniała, czy miał po prostu pecha? Tego dowiemy się podczas kolejnego wyścigu, który odbędzie się za dwa tygodnie w Kanadzie.